piątek, 27 maja 2011

wciąż powtarzasz że to dobrze bać się

ciepły piasek pod palcami
mokra trawa

o czym myślisz gdy mówisz
że to był dobry dzień?

duży koncert
tupiesz pod sceną
jak zniecierpliwione dziecko

nie
to nie był dobry dzień

gdy mieliśmy 17 lat
mogliśmy pozwolić sobie na
niesprawność
niedoskonałość
skończoność

a dzisiaj

biegniemy
bez dreszczy
bez śmiechu
puszczamy swoje ręce

niedziela, 22 maja 2011

tanczy nago na dachu moich mysli
modli sie o trzesienie serca
burzac spokojny ocean
rozlewajacy sie ponad glowami
/nie nosze szalika bo w nim nie do twarzy,
a ludzie w szarych swetrach nie maja w sobie nic./

wypatruje Cie z drugiego konca lozka

spogladasz na mnie
czuje Twoj wzrok na moich ustach
ramionach udach posladkach
oplatasz mnie w talii
czuje dreszcze

usmiechasz sie
nie lubie tego usmiechu
bo za nim jestem w stanie pojsc o dwa kroki za daleko

spogladasz

to ten wzrok
ktory niszczy mi zycie

sobota, 21 maja 2011

*

rozbierasz mnie szeptem spływającym po rozgrzanym karku.
muzyka wnika każdym centymetrem mojego ciała.

co robisz?

piszę listy
widelcem na talerzu
palcem na stole w jadalni
łyżeczką w ulubionym kubku
piszę je tysiące razy
cały czas od nowa
nigdy nie kończąc

co robisz?

czekam odliczam rezygnuję

co robisz?

wspominam oddycham muzyką
w jej rytmie spacerują godziny
wirują światła
moje myśli odfruwają

***

jestem powietrzem
delikatna mgłą unoszącą się ponad dachami
smutnych domów

jestem głębokim oddechem sennym marzeniem
niewypowiedzianym smutkiem

jestem twoim cieniem
pochylam się nad tym samym kieliszkiem
i słucham opowieści podlewanych mocnym alkoholem

jestem tą kobietą która lubi kiedy patrzysz
kiedy rozbierasz ją jednym mrugnięciem

***

pale sie od srodka
delikatnie
kazdym najdrobniejszym zmyslem
dotykam dna
cisza mnie krepuje bardziej
niz zawistne spojrzenia
deszcz zmywa ze mnie
resztki entuzjazmu

***

wielkie glowy
szybuja nad niebem
poruszonym przez Twoj oddech
biore zamach
przyciagam reka
powiew wiosny
zabijam wspomnienia
ratujac pewne imiona obrazy i opowiesci
pomruk zamyslonych westchnien
wybija mnie z rytmu stapania na krawedzi

***

jutro
w sloncu w deszczu w dalekiej krainie
od dzis od serca od zawsze
postaram sie
na prawde
usmiechem zatoczyc sie na parkiecie

***

Nic się nie stało, nie było tej rozmowy..
Cichego uśmiechu
i wesoło pokrzykującego czajnika..
Wcale nie zachłysnęłam tym wszystkim.
To tylko moje wspomnienie sięga
o trzy westchnienia za daleko.

***

zabiore cie na spacer wsrod wysokich drzew i nago bede lezec przed Toba na trawie
cichym westchnieniem sprawisz ze znowu bede chciec
az deszcz wymaze cie z moich ramion